Jestem sługą księżyca; tylko o nim mów lub milcz.
Chwal jego światłość i słodycz. Prócz tego nie mów nic.
Nie opisuj cierpienia a błogosławieństwa sław tylko.
Jeśli nic o nich nie wiesz, nie szkodzi. Lepiej wtedy zamilknąć.
Zeszłej nocy powitałem szaleństwo. Miłość ujrzała mnie i rzekła:
Ukazałam się, otrzyj łzy i bądź cicho, bym przed tobą nie pierzchła.
O, Miłości - odparłem - czegoś innego się lękam.
Boję się, że ciebie nie ma i na zawsze zamilknę.
Szepnę w ucho ci sekret - rzekła - ty tylko skiń żeś słyszał.
Potwierdź głową, że wiesz już a usta twe niech zawładnie cisza.
Księżyc czysty jak łza serca, co po ścieżkach duszy płynie.
Cóż za radość, drogą pójść tą gdy słowo w ustach milknie.
Spytałem: Serce, czy wiesz czym jest księżyc? Ono kusząc słów użyło:
Nie trzeba ci tego wiedzieć. Lepiej by milczenie w ustach twych utkwiło.
Spytałem: Wygląd człowieka czy anioła ma? Jaka twarz nam się jawi?
Ni jedno ni drugie, inna jest. Lecz lepiej dla ciebie jest - zamilcz.
I rzekłem: Czym więc jest? Ja zmysły stracę, gdy nie dasz mi go poznać.
Ono rzekło: Oszalej więc i zamilcz, by w tym stanie pozostać.
Ty, który w domu iluzji i wyobraźni pozwalasz duszy tkwić,
wstań i opuść to miejsce. Idź i nie mów już nic.
Ja rzekłem: Serce, proszę powiedz mi: Czy Bogu jest to miłe?